Przechadzała się samotnie między unoszącymi się strumieniami, zatrzymując się i fotografując światło mieniące się w kroplach… Muzyka wydawała się coraz cichsza, ale nie przestawała jej towarzyszyć. To piękne miejsce westchnęła uśmiechając się do siebie. Cudeńko… Mężczyzna stojący przed nią odwrócił się z szarmanckim uśmiechem.
– Najpiękniejsze właśnie te w Karlowych Warach. Przyczyniłem się do tego, dodał nieskromnie. Spojrzał w oczy kobiety zaskoczony jakby ją znał.
Ewa spojrzała na niego i opuściła wzrok. Jakby nie zrozumiała co mówił…
– Czy my się nie znamy? zapytał mężczyzna patrząc na zmieszaną kobietę.
– nieee sądzę, jestem tu pierwszy raz.
Przymknęła oczy i odeszła. Szum wody zmieszał się z szumem w uszach. Miała wrażenie, że widziała te oczy, oczy z iskierką i uśmiechem.
Weszła do pokoju, koleżanek jeszcze nie było… Zaczęła oglądać zrobione zdjęcia i usuwać nieudane… Coraz gorsze mi się wydają, westchnęła. Zatrzymała palec i spojrzała na wodę i stojącego obok mężczyznę. Postawny, zachwycony urokiem wody, uśmiechał się z zaciekawieniem. Dobrze wiem, że go znam, tylko to „znajomy” na niby…
Do pokoju weszły rozbawione kobiety, miały wino w rękach i buzie się im nie zamykały.
– Idziesz na miasto?, zapytała Aga.
– właśnie wróciłam…
– ale z nami pójdziesz, zaśmiała się Ania, my na razie zwiedziłyśmy bar, skomentowała przewracając oczami…
Noc wyjątkowo upalna, piękna na spacer i marzenia.
– Ja bym coś zjadła powiedziała Ania.
– Czemu mnie to nie dziwi, westchnęła Ewa.
A Aga dodała, – tak właściwie ja też!
Zasiadły wygodnie na pięknym skwerku, przeglądając kartę… Zaplanujmy wyjazd na …
– termy zaśmiała się Ewa…
– może zwiedzanie Pragi?
To wspaniała wyprawa… może będzie tak śmiesznie jak kiedyś wypad z Bieszczad na Węgry!
Agnieszka zapatrzyła się na odległy punkt, – zdaje mi się, że ktoś nas obserwuje… Ewa spojrzała, poznała mężczyznę spacerującego przy fontannach.
Chwilę po tej uwadze przystojny kelner przyniósł do stolika białe wino i różę, którą wręczył Agnieszce.
To z pozdrowieniami od pana z na przeciwka. Ania westchnęła, – czy ja muszę siedzieć tyłem?, wszystko się dzieje za moimi plecami – zaśmiała się. Gdy razem popatrzyły w odległy punkt, stolik był już pusty.
– Agnieszka rozbawiona wykrzyknęła do kumpelek – to pijemy za…
– jeśli to jakaś podpucha, strofowała Ewa
– oj ty to zawsze, w restauracji… – ucięła Anka.
Urzekające te kamienice, całe uzdrowisko jak z bajki… Ewa ustawiała się by zrobić fajne ujęcie niezwykłej architektury. Ktoś za nią odezwał się radosnym głosem – znów się spotykamy…
Czyżby „znajomy” na niby? Ewa odwróciła się nieswoja…
– Mój ostatni spacer, w tym roku pięknymi zakamarkami tego uzdrowiska. Pani długo jeszcze zostanie?
– nie, chyba nie, ale wszystko zależy od pomysłów koleżanek. Uśmiechnęła się z wysiłkiem jakby chciała uciec.
– mamy tę samą pasję – lubimy fotografować. Znam to miejsce i chętnie panią poprowadzę gdzie sama pani nie trafi.
Ewa uśmiechnęła się i zrobiła zawstydzoną minę jakby żałowała poprzedniej.
Mężczyzna podał rękę i przedstawił się jakby nie widział zmieszania. Uśmiechał się zagadkowo i przyglądał kobiecie…
Taaak, chętnie skorzystam z pańskiej uprzejmości. Rozejrzała się. Piękny poranek i pełno ludzi, chyba nic mi się nie może przytrafić.
Spojrzała jeszcze raz w znajome oczy i uśmiechnęła troszkę więcej.
Wie pani w naszym wieku już możemy sobie bardziej ufać niż w młodości… Teraz zaśmiała się spontanicznie, ale umieściła sobie w głowie hasło „znajomy z ulicy, to nie jest znajomy”.
cdn